środa, 1 listopada 2017

167. Grunt to okładka #wrzesień2017 #październik2017

Motyw przewodni, jaki miał znaleźć się na okładkach czytanych we wrześniu i październiku książek to JAK W FILMIE, czyli okładki bądź tytuły, jakie występują też w wersji filmowej czy serialowej. Niekoniecznie musiała to być ta sama historia. 
U mnie w tych miesiącach znaleziska jak poniżej. Zapraszam do czytania :)

 "Ciało" to historia rozpoczynająca się odnalezieniem płata ludzkiej skóry w wiedeńskich wodach. Podobna sprawa przed piętnastoma laty miała miejsce w Polsce. Policjant Mark Haas łączy obie sprawy, co w konsekwencji prowadzi do pojawienia się w Wiedniu konsultanta z Polski, Henryka Macha. Mach, profiler z Krakowa, okrzyknięty specjalistą od psychopatów, pomaga wiedeńskiej policji w rozwikłaniu sprawy. Paulina Weber, historyk sztuki, a zarazem była żona Haasa, zafascynowana Machem, zostaje również wciągnięta w sprawę. Pewnego dnia otrzymuje bowiem e-mail z dziwnym cytatem i zdjęciem nogi, którą wyłowiła policja. Wiadomość do Weber to dopiero początek, potem robi się tylko groźniej.
"Ciało" to dobrze zbudowana historia, nie nudna, wciągająca i bardzo zaskakująca. Autorka, Iga Horn, znana również jako Agnieszka Krawczyk, napisała kilkanaście innych książek poza "Ciałem". Nie miałam okazji się jeszcze z nimi zapoznać, ale po lekturze "Ciała" wiem, że będę chciała sięgnąć po inne. Czy będą równie dobre? Nie dowiem się, dopóki nie przeczytam.

 Pióro Karin Slaughter znam głównie z cyklu o Hrabstwie Grant. Seria ta bardzo przypadła mi do gustu, choć zakończenie mocno mnie rozczarowało. Pod względem treści i rozwiązania oczywiście, sam styl autorki bardzo w moich klimatach. Postanowiłam więc poznać kolejne jej dzieła, stąd pomysł o rozpoczęciu cyklu z Willem Trentem w roli głównej.
"Tryptyk" to pierwsza część tej serii, która.. trochę mnie rozczarowała. Autorka ta sama, kryminalny klimat i zagadka, a jednak coś mi zgrzyta. Styl pisania już trochę inny, żarty i zwrotu już nie te same. I choć historia opowiedziana w "Tryptyku" była bardzo ciekawa, jakoś do końca nie mogłam się wkręcić w nowy styl Slaughter. Książka trzymała w napięciu od początku do końca, niespodziewane zwroty akcji nie pozwalały na przewidzenie zakończenia. Dlatego też nie skreślam tego cyklu, będę kontynuować, żeby zobaczyć, czy tak bardzo "zasiedziałam" się w Grant, że nie mogę się przenieść w inne miejsce, czy po prostu bardziej lubię Sarę, Jeffreya i Lenę niż Willa ;)

 Chyłkę i Zordona kocham miłością niezmienną od pierwszej części, czyli od "Kasacji". Na "Oskarżenie" czekałam z niecierpliwością, zwłaszcza, że autor zakończył poprzednią część w takim miejscu, że JUŻ, TERAZ, NATYCHMIAST, chciałam wiedzieć, co dalej.
Tym razem Joanna i Kordian będą musieli wejść w sprawę Tatuażysty spod Warszawy, który cztery lata temu został skazany za zabójstwo i okaleczenie zwłok czterech chłopców. Któregoś dnia Chyłka dostaje jednak wiadomość od żony skazanego, która twierdzi, że ma nowe dowody na niewinność męża. Mecenas nie chce wziąć tej sprawy, twierdzi, że jest mało warta jej uwagi. Do czasu aż kobieta, która się do niej zgłosiła ginie, a DNA jednej z ofiar Tatuażysty pojawia się na miejscu innego przestępstwa. Joanna zaczyna interesować się sprawą, współpracując oczywiście z Zordonem. Wszystko wygląda na to, że i młody prawnik ma coś wspólnego z tą sprawą, co wszystko znacznie komplikuje.
"Oskarżenie" pochłonęłam w dwa wieczory, a teraz nadal muszę czekać na kolejną część. I choć słowne przepychanki słynnego duetu mogą męczyć, zwłaszcza, że z każdym kolejnym tomem mam nadzieję na jakiś szczęśliwy finał, a tu zawsze jakieś komplikacje. Liczę na to, że następna książka z Chyłką i Oryńskim w roli głównej pojawi się na półkach w niezbyt odległym czasie.



2 komentarze:

  1. Ja mam ostatnio zdecydowanie za mało czasu na czytanie i strasznie tęsknie za książkami pochłanianymi w masowych ilościach :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze chodzi za mna ta seria o Chyłce....chyba sie za to zabiore po Harrym ;)

    OdpowiedzUsuń