sobota, 4 marca 2017

152. Już prawie wszystko gotowe.

Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo ciężkie. Nie tylko fizycznie ze względu na pracę we wzmożonym tempie i wymiarze czasu. Ale przede wszystkim psychicznie. Praca, budowa, zdrowie. Wszystko dało mi się mocno we znaki, ale żyję i mam się (już) dobrze. Próbuję odzyskać energię i iść do przodu. Dostałam kwiaty od Męża, bez okazji ;) cytrusy kupiłam sobie sama. 

 


Sobota zaczęła się dobrze, choć mam mnóstwo prania i od rana nie słyszę niczego innego od szumu pralki. Ale... nie pralka jest dzisiaj najważniejsza. Dzisiaj chciałam stworzyć normalny post, zwyczajny, taki jak kiedyś. Mam nadzieję, że mi się uda, a Wam będzie czytało się przyjemnie.

Kiedy pod koniec ubiegłego roku ktoś powiedziałby mi, że w pierwszym kwartale nowego roku w naszym domu będzie już prawie wszystko gotowe puknęłabym się w głowę. Przecież to nierealne! A tymczasem... od grudnia posypała się lawina robót. Kupiliśmy kafle do łazienek i na podłogę reszty domu. Zaraz po sylwestrze firma zabrała się do ich kładzenia. W tzw. międzyczasie weszła inna ekipa, która zaczęła działać z gipsowaniem i podwieszaniem sufitów. Następnym krokiem był styropian, który już został zamontowany na elewacji, w przyszłym tygodniu pójdzie klej i ocieplenie będzie gotowe.
Mamy początek marca, a w naszym domu wszystko galopuje do przodu! Łazienki gotowe pod względem glazury, podłogi w całym domu położone, sufity obniżone. Parapety zamontowane, gipsy gotowe, sufity pomalowane już docelowo na biało, ściany również na biało jako podkład. Drzwi między domem a garażem zamontowane, drzwi zewnętrze wybrane i zamówione u stolarza, drzwi wewnętrzne wybrane i zlecone do wyceny. Meble do kuchni zaprojektowane i zamówione, mam nadzieję, że już się robią. Rozglądam się już za sprzętami, które będą pod zabudowę. Grzejniki do łazienek zamówione, na dniach powinny przyjść. Aż się tego obawiam, bo Mężu mnie opieprzył, że wydałam na nie miliony monet ;)  Schody zlecone do wyceny, wyobrażenie szafy do przedpokoju jest. Z brudnych prac pozostają nam jeszcze kafle w kuchni między meblami i cegła dekoracyjna na kominie i ścianie za schodami.
Pozostaje nam teraz najprzyjemniejsza część (a zarazem najdroższa!), czyli meblowanie i wyposażanie domu. Pieniądze z kredytu kurczą się w zastraszającym tempie, na pewno na wszystko nam nie wystarczy. I choć nie nastawiam się na nic, na przeprowadzkę w konkretnym terminie, to mam jedno małe marzenie. Chciałabym jeszcze w tym roku zjeść obiad w naszym nowym domu, urządzonym na tyle, żeby dało się w nim mieszkać.
Trzymajcie kciuki!

12 komentarzy:

  1. Jak coś w końcu ruszy, to nie ma przebacz ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierze ze jeszcze w tym roku i to juz calkiem niedlugo zamieszkacie w nowym domu...
    list sie nie pisze...przepraszam ale musze ogarnac troche swoje zycie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką nadzieję i baaardzo, bardzo nie mogę się doczekać!

      A za list nie musisz mnie przepraszać za każdym razem. To nasze pisanie ma być przyjemnością, a nie obowiązkiem :)

      Usuń
  3. Takie zwroty akcji to ja lubię :) bardzo się cieszę z Waszych postępów i jestem pod wrażeniem, że tyle Wam się udało zrobić od początku roku :) trzymam kciuki za ten obiad! :) :* ja chciałabym swój zjeść przed Wielkanocą... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, jak ja lubię takie zwroty akcji? :) Roboty trwają, posuwamy się do przodu, aż czasem chce mi się skakać z radości :)

      Trzymam kciuki za Was :)

      Usuń
  4. No to faktycznie widzę, że pracę ruszyły pełną parą. Super! Coraz bliżej celu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz bliżej, to prawda :) Końca jeszcze nie widać, ale wierzę, że już wkrótce marzenia staną się rzeczywistością :)

      Usuń