Listopad okładkowo upłynął pod wieloma barwami. Trzeba jednak było wybrać jeden kolor dominujący i do niego dopasować pozycje. U mnie padło na czerwony :) Tak przedświątecznie. (Jednak Autorka wyzwania Sylwia zmieniła mi kolor na biały;) Wszystkich książek w listopadzie przeczytałam dziewięć (wow! Sama jestem w szoku, że aż tyle!), do motywu dopasowałam jednak trzy. Zapraszam na króciutkie recenzje.

Relu ma psa - Józka - który dla mnie był najbardziej pozytywną postacią tej książki. Dzięki niemu nie raz się uśmiechnęłam serdecznie, ale też uroniłam łzę.
"Brud" niewiele wniósł do mojego życia, poza kilkoma trafnymi cytatami. Dobrze, że chociaż był napisany przystępnym językiem i łatwo się czytało. Trochę sarkazmu i cynizmu zupełnie mi nie przeszkadzało, jak również wulgaryzmy. Na szczęście nie było ich tyle, co w poprzednich książkach Piotra C.
Nie jest to książka, którą można polecać jako perełkę polskiej literatury, ale jako lekki i niewymagający przerywnik między innymi pozycjami - sprawdzi się świetnie.
"Milaczek" to przyjemna lektura, momentami bardzo zabawna, pozwala się wyłączyć na jakiś czas, oderwać od codzienności i problemów. Z chęcią sięgnęłam po kolejne części przygód Milenki, Bachora i Ciotki Zofii. Magdalena Witkiewicz trafiła w moje gusta na ponure dni - idealnie ! :)

Najczęściej kilka wersów, kilkanaście słów, a tak idealnie trafiają w czułe punkty. Sprawiają, że uśmiecham się pod nosem, czasem ukradkiem ocieram łzę. Ksiądz Jan w prostych słowach wyraża to, czego czasami nie da się wyrazić kilkustronicowym elaboratem.
Uwielbiam tę prostotę, bezpośredniość, radość pisania. Już wiem, że w przyszłych ponurych dniach znów sięgnę po wiersze Twardowskiego. I znów będę mieć lepszy dzień.
Ciekawe propozycje na długie zimowe wieczory;)
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie ten Milaczek...moze kiedys siegne, jak Maluszek bedzie starszy ;)
OdpowiedzUsuńMilaczek jest też na mojej liście "do przeczytania niebawem" :)
OdpowiedzUsuń