sobota, 29 października 2016

138. Grunt to okładka #październik2016

W październiku na okładce miał pojawić się mężczyzna. Nie musiałam długo szukać, żeby znaleźć pasującą książkę. Było ich kilka, wybrałam jednak tę jedną - "Arytmię uczuć".

 "Arytmia uczuć" to w moim przekonaniu jedna z tych książek, których się nie czyta, a którymi się delektuje. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, iż akurat tę konkretną czytałam cały miesiąc? Brakiem czasu nie będę się wykręcać, bo to wcale nieprawda. Było tak, ponieważ zwyczajnie nie chciałam, żeby ta książka się skończyła, żeby pojawiła się kropka po ostatnim zdaniu.
Janusza L. Wiśniewskiego bardzo lubię, czytam wszystkie jego książki, jest jednym z moich ulubionych autorów. W "Arytmii uczuć"odpowiada na pytania Doroty Wellman, którą swoją drogą też bardzo lubię.
Wywiad-rzeka to nie jest moja ulubiona forma, jaką czytam. Jednak w tym wypadku chciałam, żeby ta rozmowa trwała i trwała. Wiśniewski to niezwykle inteligentny i wartościowy człowiek. Wykształcony w kilku dziedzinach potrafi tak przekazać informacje, że nawet laik wie, o co chodzi. Poza tym, potrafi tak opowiadać o uczuciach, że choć nie chcę, często się wzruszam. 
Dzięki "Arytmii uczuć" poznałam kolejne fakty z życia Wiśniewskiego, po części przybliżył mi swój świat, swoje jego postrzeganie, podejście do życia, ludzi, religii. A Wellman? Idealnie się wpasowała. Ma niesamowitą umiejętność stawiania odpowiednich pytań, potrafi słuchać. Dzięki niej ta opowieść była jeszcze ciekawsza. 
Teraz z jeszcze większą ochotą sięgnę po kolejną książkę tego duetu "Siedem lat później".

 Świeżo po lekturze "Arytmii uczuć" duetu Wiśniewski&Wellman sięgnęłam po drugą ich wspólną książkę "Siedem lat później".
Jak pierwszą się delektowałam, tak tę pochłonęłam jednym tchem. Była taka dobra! Ciekawa, inteligentna, zaskakująca. Ani się nie obejrzałam, a już byłam za połową. Odłożyłam na chwilę tylko po to, by pójść do pracy. Wróciłam, siadłam i ... zamknęłam po przeczytaniu ostatniej strony.
Uwielbiam ich dowcip, ich sposób pojmowania świata, ich umiejętność inteligentnej rozmowy. Ich zdolność do zadawania odpowiednich pytań w odpowiednich momentach. I to nie tylko Doroty Wellman, która po raz kolejny okazała się genialną słuchaczką, ale też Janusza L.Wiśniewskiego, który swoimi pytaniami, wtrąconymi w dobrych momentach, prowokował Wellman do zwierzeń, opowieści o sobie.
Uważam, że duet Wiśniewski&Wellman idealnie nadają się do pisania takich wspólnych książek. Ich rozmowy w formie wywiadu-rzeki są po prostu rewelacyjne. Będę wyczekiwać kolejnej, z ogromną nadzieją, że jednak kiedyś powstanie.

6 komentarzy:

  1. Kto wie moze kiedys i po te lekture siegne ale najpierw musialabym skonczyc te ksiazi ktore mam w domu a jest ich duzo a czasu na ksiazki wlasciwie juz nie mam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię Dorotę Wellman, a o książce słyszałam ale nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ją też właśnie lubię i uważam, że w obu wypadła bardzo dobrze :)

      Usuń
  3. Jak Ja Ci zazdroszczę tych książek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co zazdrościć, tylko trzeba zacząć buszować po allegro i olx ;)

      Usuń