wtorek, 29 grudnia 2009

... miesięczny maraton ...

Chciałabym pisać częściej. Natalka chciała, żebym pisała częściej. Teraz mam czas, więc mogę pisać, kiedy mi się spodoba. Ale co będzie w styczniu? Od 4 stycznia zaczyna się równo miesięczny maraton.. 4 stycznia mam kolokwium z profilaktyki społecznej, a 11 z pedagogiki resocjalizacyjnej. Oba u takiego sympatycznego pana magistra. Fajny jest, konkretny, ale cholernie wymagający i trochę czepia się szczegółów. Mimo, że jakoś na zajęciach przypadł mi do gustu, to tych kół trochę się obawiam. 14 stycznia mam egzamin z pedagogiki resocjalizacyjnej. U młodej, miłej pani doktor. Powinno być ok., ale zobaczy się. Mam nadzieję, że poda nam jakieś zagadnienia, bo jak na razie to nie wiem, o co chodzi. :P Następnie 19 stycznia mam kolokwium z patologii środowisk wychowawczych. Zajęcia z tego przedmiotu były prowadzone bardzo luźno, babka na ćwiczeniach nie sprawdzała obecności. Były nawet ciekawe, ale właściwie rozmawialiśmy bez żadnej podpory literaturą, po prostu luźne wnioski. A teraz mamy pisać z tego koło. Mam nadzieję, że nie będzie tak strasznie, że jakoś uda mi się zaliczyć. Zawsze można coś naściemniać. ;) 21 stycznia mam egzamin z podstaw prawnych resocjalizacji. Ostatnio pisaliśmy z tego kolokwium, z którego, notabene, nadal czekam na wyniki. Zagadnienia pokrywają się z tymi z kolokwium, więc będzie łatwiej wszystko przyswoić. Niby powinno być ok., ale zobaczę jak odda kolokwium. Przynajmniej będzie wiadomo, czy taka nauka jak na koło wystarczy. 28 stycznia egzamin z teoretycznych podstaw wychowania. U pani dr Zofii, która w gruncie rzeczy jest sympatyczna, ale strasznie ślamazarna i powolna, dyktowała na wykładach wszystko z książek. Teraz nie wiem, bo nie chodzę. Ciekawe jak napiszę ten egzamin? oO 4 lutego ostatni egzamin, ale jak dla mnie pewnie najgorszy - pedagogiki społecznej. Doktor o pseudonimie Krwawy Eryk, na wykładach gada o wszystkim i o niczym. Nawet o tym, jak był w harcerstwie i o uprawie pelargonii, jako hobby. Ze wszystkich wykładów z tamtego semestru i z tego mam zapisane półtora (sic!) zdania. Dacie wiarę? Nie dało się więcej zanotować.. A dał 28 zagadnień na egzamin. Super po prostu. Nie wspominam już nawet o tym, że na 4 stycznia mam do oddania konspekt na psychopatologię, na 6 stycznia pracę na TPW i jeszcze gdzieś muszę wcisnąć zaległe koło z włoskiego! LUDZIE RATUNKU! Nie nastawiam się oczywiście na to, że przejdę przez to bez poprawek. Choć nie ukrywam, że bardzo bym chciała. To, że obie sesje na pierwszym roku poszły mi jak po maśle, nie oznacza, że zawsze tak będzie. Dlatego też, od razu przygotowuję się na porażki, bo przestałam wierzyć w garbate aniołki. Co ma być to będzie. Mogę liczyć tylko na szczęście i na przychylność wykładowców.

P.S. Znowu mała zmiana w wyglądzie bloga, bo już mi się znudziły te różyczki :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz