czwartek, 24 września 2009

... ryczałam, a wręcz wyłam ...

Dzisiaj regularnie przeryczałam cały Boży dzień.. Absolutnie cały, poczynając od przedpołudnia, a kończąc na póóóźnym wieczorze.. Ryczałam, a wręcz wyłam, nawet jak mój A. u mnie był.. Wtuliłam się w Niego, a moim ciałem wstrząsały spazmy płaczu.. To było okropne, ja też byłam okropna.. Jeszcze teraz czuję, jak łzy schną mi na policzkach.. Generalnie mam chyba depresję przedwyjazdową.. Wszystko mnie drażni, wszystko wywołuje płacz.. Każda piosenka, jaką przypadkowo usłyszę jest o miłości.. A do mnie dociera to, że za tydzień znowu się zacznie.. Cały tydzień będę daleko od Niego, a w weekendy On będzie miał zjazdy.. I to nie w mieście, gdzie ja studiuję.. Przeraża mnie to, bo nawet nie wiem, jak będziemy się widywać.. Oczywiście planu jeszcze nie mam, żebym chociaż wstępnie mogła pomyśleć nad jakimś wyrwaniem się do Niego w tygodniu.. Bo moja uczelnia ma na wszystko czas.. :/ Ale generalnie teraz doszłam do wniosku, że co by się nie działo to my i tak damy radę.. Bo ja za bardzo Go kocham, żeby pozwolić na to, żeby coś się zepsuło tylko dlatego, że znowu będą Nas dzielić kilometry.. Będę robić wszystko, żeby móc się z Nim spotykać jak najczęściej.. Może i będziemy daleko, może i będziemy mieli dla siebie `trochę` mniej czasu, ale za to ten, który nam zostanie będziemy wykorzystywać bardziej intensywnie.. Wiem, że jeszcze bardziej docenimy to, że mamy siebie.. Będzie mi ciężko się przestawić, wiem.. Ale będę musiała.. Bo co innego zrobić mam? MUSIMY DAĆ RADĘ!! BO SIĘ KOCHAMY..

/Wiem, że było już o tym, ale teraz to we mnie siedzi.. Znowu\

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz