czwartek, 10 września 2009

... nie lubię takiego nawału ...


Siedzę sobie w kuchni, nad kubkiem gorącej herbatki z rumianku, jedną ręką trzymając się za bolące podbrzusze, a drugą ręka pisząc do Was.. Nie działa na mnie już nic.. Ani wzięte tabletki, ani ciepły termofor, ani tym bardziej nie myślenie o tym.. Dobija mnie to i drażni.. Przez to nawet pisać normalnie nie mogę, bo nie potrafię się skupić.. Tak mnie boli, że tylko siąść i płakać.. :(

Wiecie co? Doszłam do wniosku, że koniecznie potrzebny mi względny spokój.. Taki bez tego dzisiejszego bólu brzucha, bez myślenia o tym, bez leżenia na łóżku pozbawiona sił.. Spokój bez przejmowania się pewnymi sprawami, które mnie aktualnie absorbują i zajmują mi myśli.. Spokój bez zamartwiania się o parę rzeczy, które poniekąd spędzają mi sen z powiek.. Bo ileż można się zastanawiać, czy przyjmą Go na te studia czy Go nie przyjmą? Ileż można myśleć o tym, jak sobie poradzę w nowym mieszkaniu, z nowymi osobami? Ileż można myśleć o tym, że ten Dziadek ma niedługo dwie operacje, a ta Babcia nie może dojść do siebie po przebytej chorobie? Ileż można trzymać kciuki za powodzenie na egzaminie, który dopiero 25 września? Ileż można myśleć o tym, że...? Ech, szkoda gadać.. Tyle tego wszystkiego.. Za dużo, zdecydowanie za dużo.. Jakoś nie lubię takiego nawału spraw i myśli.. Nie radzę sobie z tym..

Oprócz tego chciałam przypomnieć nam, studentom, że wakacje nam się kończą.. Pamiętacie o tym? Za niedługo znów zacznie się nauka.. Może to i dobrze? Na nowo przyzwyczaję się do w miarę regularnego trybu życia.. Do obowiązków i zajęć.. Bo teraz to tak nie bardzo.. Wszystko się robi samo, że tak powiem.. No bo nic nie muszę, więc robię, co mi się podoba, kiedy mi się podoba i jak mi się podoba.. A w październiku znowu się przestawię.. I dobrze! Bo już mnie męczy to zdezorganizowanie.. Poza tym, potrzebuję powrotu do ludzi, do normalnego świata.. Bo wiecie co? Życie w takiej małej mieścinie jak moja jest straszne.. Straszne z tego względu, że ciągle się jest na językach.. Obojętnie, co się zrobi czy się nie zrobi, to i tak o Tobie gadają.. Przyjedziesz raz innym autem, kupisz nowe zasłony, pomalujesz inaczej dom, odważniej się ubierzesz - obgadają Cię z góry na dół, Twoje `życzliwe` sąsiadki.. A jak jestem w O. to nie muszę się niczym przejmować.. Nikt mnie nie zna, nikt o mnie nie mówi, nikt nie zwraca na mnie większej uwagi.. Mogę nosić buty takie, jakie chcę, a nie takie jak wypada.. Mogę się ubrać nawet cała na różowo - i tak nikogo to nie zdziwi.. I to mi się właśnie tam podoba.. Ta tolerancja na czyjąś indywidualność.. Czy Wy też tak macie? Że Wasi sąsiedzi żyją Waszym życiem? Czy to tylko u mnie tak jest?

Pozdrawiam nieźle umęczona i nieźle wkurzona.
Pa Dziubaski ;)
..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz