sobota, 15 sierpnia 2009

... nie chcę żyć bez Niego ...

Dwadzieścia miesięcy temu, w pewien zimowy wieczór, zdecydowałam się na życie we dwoje, choć w różnych domach.. Zdecydowałam się na wspólne przeżywanie wszystkich radości, na podwójną dumę - z moich i Jego sukcesów.. Zdecydowałam się na dzielenie smutków na pół, podwójne przeżywanie stresu, wszystkich gorszych chwil.. Zdecydowałam się na akceptację wad mężczyzny, wtedy mi jeszcze właściwie obcego.. Zdecydowałam się na pochwały zalet Jego charakteru.. Zdecydowałam się na życie z Nim i z adrenaliną wszechobecną w życiu motocyklisty i dziewczyny motocyklisty.. Zdecydowałam się na akceptację Jego Rodziców, siostry, wtedy jeszcze jednej, teraz już dwóch, kochanych Dziadków ze strony Mamy i tych mniej lubianych ze strony Taty.. Zdecydowałam się na życie ze wszystkim, co z Nim związane.. Z motocyklami, zlotami motocyklowymi, ciągłymi wyjazdami, nieustanną pracą w garażu.. Z Jego wybuchowością, czasem złośliwością, bałaganiarstwem, obrażaniem się.. Zdecydowałam się na życie z Jego delikatnością, romantyzmem, akceptacją moich wad.. Zdecydowałam się na życie we dwoje i ... po dwudziestu miesiącach bycia razem stwierdzam, że .. NIE ŻAŁUJĘ! Jedyna rzecz, jakiej żałuję to fakt, że nie jesteśmy ze sobą od pierwszej liceum, a dopiero od połowy trzeciej.. To pierwszy poważny i oficjalny związek w moim życiu.. To cudowne dwadzieścia miesięcy, które udowadniają, że miłość zdarza się nie tylko w baśniach.. To czas, który pokazał, że można żyć nie tylko dla siebie, ale również dla Kogoś, na kim mi zależy i kto jest dla mnie najważniejszy.. To miesiące, dzięki którym zrozumiałam, że jednak jestem wyjątkowa i da się mnie kochać.. Dwadzieścia miesięcy spędzonych z Nim pokazało mi, że życie nie może być idealne, pozbawione smutków i kłótni.. Pokazały mi, że trzeba umieć sobie radzić z przeciwnościami losu, i pokazały, że we dwoje jest to łatwiejsze.. Dopiero dzięki Niemu wiem, co to jest miłość, akceptacja, czułość i chęć przebywania z ukochaną osobą jak najdłużej.. Dopiero On pokazał mi, że pocałunki mogą być wyrazem miłości, przeprosin, prośby.. To dzięki Niemu wiem, że dotyk wcale nie musi boleć i nie musi być sztuczny i wymuszony.. To dzięki Niemu wiem, że cisza we dwoje nie musi drażnić.. To On udowodnił mi, że nawet ludzie z większą ilością kilogramów mogą kochać i być kochani.. To dzięki Niemu zrozumiałam, że nie muszę być piękna zawsze, bo kocha mnie nawet rozczochraną i w dresie.. To przy Nim nie muszę nikogo udawać.. Nie ważne czy w piżamie czy w sukience - to przy Nim jestem sobą i jestem szczęśliwa.. Bycie z Nim sprawia, że jestem pewna jednego - to Jego żoną chcę być, to Jego dzieci chcę nosić pod sercem, to Jego dom chcę wypełniać Naszą miłością, to przy Nim chcę się zestarzeć.. I jeśli Jemu dane będzie żyć sto lat, to ja chcę umrzeć dzień wcześniej, żeby nie musieć żyć ani jednego dnia bez Niego.. Bo nie mówię, że bym nie umiała, może w końcu po prostu musiałabym się tego nauczyć.. Ale ja..nie chcę.. Nie chcę żyć bez Niego..

`Przytulona piersiami do Jego pleców wsłuchiwałam się w Jego spokojny oddech,
broniąc się zaciekle przed snem, który mógł odebrać mi kilka świadomych
godzin Jego obecności.



Do poczytania, pooglądania i pokomentowania również wczorajsza notka
- relacja z wyjazdu nad morze:) Zapraszam;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz