niedziela, 30 listopada 2008

... cicha i stanowcza ...

Za oknem zima… Kilka stopni mrozu, delikatne łaskotanie chłodem po policzkach… Czapka nasunięta na same oczy, szyja omotana szalikiem, rękawiczki na rękach… Idę, a krok w krok ze mną moja Miłość… Niezrażona ani mrozem, ani śniegiem, ani moim podłym humorem… Kroczy obok mnie, cicha i stanowcza… Podziwiam ją… Naprawdę ją podziwiam… A właściwie to Jego, mojego A.… Bo w ostatnich dniach padło tyle słów, których powinnam się wstydzić, które sprawiły Jemu większy ból, niż mnie moje gorzkie łzy, które nie powinny paść w kierunku osoby, którą kocham… Jednak padły, stało się, czasu nie cofnę, choćbym nie wiem, jak bardzo chciała… A On kocha mnie mimo wszystko! I dzięki Mu za to z całego serca… ;* Ja też usłyszałam kilka słów za dużo, takich, których w żadnym wypadku usłyszeć od Niego nie powinnam… Ale też kocham Go mimo tego… Nie potrafię Go nie kochać… Bo przecież miłość to kochać kogoś nie za coś, a mimo czegoś…

Dzisiaj imieniny mojego Skarba ;* Z tej okazji życzę Mu wszystkiego, co najlepsze… Życzę Mu, żeby był jak wojownik światła… Bo wojownik światła popełnia błędy i wiele jeszcze popełni, ale potrafi wyszukać w nich korzyści dla siebie i wyciągać wnioski… Bo wojownik światła nie ucieka przed walką w słusznej sprawie… Bo wojownik światła walczy w słusznej sprawie, mimo tego, że wiele razy jest na przegranej pozycji, ale walczy, bo wie, że cel jest słuszny… Bo wojownik światła nie ucieka przed problemami, ale stawia im czoło… Bo wojownik światła cieszy się z każdej wygranej bitwy, ale nie zapomina, że trzeba ich wygrać wiele, by wygrać wojnę… ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz