środa, 22 października 2008

... jak dziura w moście ...

Są w naszym życiu ludzie, którzy raz poznani, ciągle się w tym życiu pojawiają… Jak kadr filmu, do którego się wraca… Piszę o tym, bo w ostatnią sobotę ON znowu, spontanicznie, pojawił się w moim życiu… Jak duch, widmo jakieś… Pojawił się nawet nie na dwie minuty i zniknął… Tak szybko jak się pojawił… Wszedł do “klubu”, w którym siedziałam ze znajomymi… Na początku wcale nas nie zauważył, albo nie chciał zauważyć… Potem spojrzał po ludziach, przywitał się z męską częścią towarzystwa przez podanie ręki, na żeńską część towarzystwa nie zareagował… Nawet “cześć” nie padło… Wiem, zdarzało się wiele razy, to w JEGO stylu, a mimo to sprawiło, że po raz kolejny z JEGO powodu poczułam się jak powietrze… Tak jak mówię, pojawił się nagle i niespodziewanie… Jak pierwszy, siwy włos… I tak jak ten włos wywołał pewne uczucia… Przede wszystkim chyba żałowałam, że już nie mogę z NIM pogadać tak jak kiedyś, jak z kolegą… Wiem, że to w dużej części moja wina, dlatego tym bardziej żałuję… Po drugie, nie potrafię pogodzić się z tym, że teraz umie przejść obok mnie na ulicy zupełnie obojętnie, a kiedyś nazywał mnie przyjaciółką… A obok tego wszystkiego istnieje też jakaś gorycz i rozczarowanie, że tak łatwo dałam MU się omotać, że robił ze mną, co chciał… Bo tak było przez długi czas… Bardzo długo żyłam zaślepiona cudownością (wtedy, dla mnie) JEGO osoby… Nic pozytywnego to nie przyniosło… Jedynie rozrywanie serca na strzępy mniej więcej raz w tygodniu… Jedynie hektolitry wylanych łez mniej więcej co dwa dni… Jedynie morze niepokoju, tysiące domysłów, czarnych myśli i jeszcze czarniejszych scenariuszy prawie codziennie… Teraz widzę jaki to był chory, i niestety, jednostronny układ… Bo ja byłam dla NIEGO nawet nie jak powietrze, bo ono jest potrzebne non stop… Ja byłam jak dziura w moście… Zupełnie niepotrzebna… Byłam ok. tylko wtedy, kiedy coś się działo, kiedy trzeba było się komuś pożalić, kiedy trzeba było coś załatwić… Teraz to wszystko oceniam chłodnym okiem, ale wtedy… Tyle czasu zmarnowałam… Dla kogoś, kto, powiedzmy sobie szczerze, miał mnie w nosie… Jak szybko obróciła się w nicość znajomość, która kiedyś była wszystkim… A teraz zostały z niej tylko popioły… Już nawet żaru nie ma… Sam popiół, który trzeba wynieść albo zamieść pod dywan i jak najszybciej zapomnieć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz