sobota, 28 czerwca 2008

... mam dwa mózgi ...

Wpadła mi ostatnio w ręce świetna książka… „Małe zbrodnie małżeńskie” autorstwa Erica – Emmanuela Schmitta… Niby prosta, stu stronicowa książeczka, ale zawiera w sobie takie mądrości! Przeczytałam ją jednym tchem, w pociągu… Nie potrafiłam się oderwać… Tyle rzeczy z niej wyłapałam, ale chciałabym tutaj przytoczyć dwie… „Co to znaczy kochać mężczyznę? To znaczy kochać go na przekór sobie, na przekór niemu, na przekór całemu światu… To znaczy kochać go w sposób, na który nikt nie ma wpływu… (…) Kochać to znaczy mieć tą wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany, od cierpienia do radości, z tą samą cierpliwością…” Powiedzcie same, czy to nie jest prawda? Ile razy jest tak, że wmawiamy sobie, że to nie jest facet dla nas? Ile razy rodzice powtarzają, że nie powinnyśmy się spotykać z tym czy z tamtym? Ile razy sam facet mówi, że nie powinnyśmy z nim być, bo na nas nie zasługuje? No ile razy? A mimo to kochamy, kochamy jak szalone… A ile razy jest tak, że mówimy sobie, że tego czy tamtego nigdy byśmy nie wybaczyły, a gdy przychodzi, co do czego to i tak wybaczamy? Ta nasza anielska cierpliwość… Nie wiem jak Wy, ale ja ją w sobie odnajduję… Ale dopiero przy A., przy Tym, którego kocham prawdziwie… To była jedna mądrość z „Małych zbrodni małżeńskich”… A druga jest, wypisz wymaluj, o mnie… „Mam dwa mózgi. Nowoczesny i staroświecki. Nowoczesny szanuje twoją wolność, upaja się tolerancją, wykazuje zrozumienie. Staroświecki chce cię mieć na wyłączność, nie ma zamiaru się z nikim dzielić, podskakuje przy każdym niespodziewanym telefonie, wpada w popłoch na widok tajemniczego rachunku z restauracji, posępnieje, kiedy wyczuje na tobie jakiś nowy zapach, drży, kiedy zaczynasz dbać o kondycję albo kupujesz nowe ubrania, nabiera podejrzeń, kiedy uśmiechasz się przez sen, czuje żądzę mordu na samą myśl, że obejmuje cię inna kobieta, że czyjeś ramiona splatają się na twojej szyi, że czyjeś uda rozchylają się przed tobą…” Wypisz, wymaluj – ot, cała ja! Bo to przecież ja twierdzę, że związek to nie kajdany i że mój A. może robić, co chce, przecież to ja toleruję te wszystkie dni spędzone z nową Hondą NSR czy Cagivą, zamiast ze mną, to ja rozumiem, że musi jechać na kolejną giełdę, że musi spędzić kolejną noc w warsztacie, a nie ze mną na imprezie… Tylko po to, żeby za chwilę płakać z bezsilności i niemożliwej do spełnienia chęci przebywania z Nim 24 godziny na dobę… Tylko po to, żeby zadrżeć przy każdym telefonie, gdy na wyświetlaczu pojawia się komunikat „Teściowa ;] dzwoni”… Tylko po to, żeby być zazdrosną o wszystkie koleżanki i znajome… To naprawdę cała ja… „I choćbyś posłał mnie na intensywne kursy, choćbyś mnie wychowywał latami, nie wyrwiesz ze mnie tego zwierzęcego, instynktownego podejścia do miłości”…

W czwartek mój Ukochany miał urodziny… Tutaj jeszcze raz chce Mu złożyć życzenia, chociaż wiem, że i tak tego nie przeczyta… „Życzę Ci żebyś był jak wojownik światła… Wojownik światła popełnia błędy i wiele jeszcze popełni, ale potrafi wyszukać w nich korzyści dla siebie i wyciągać wnioski… Wojownik światła nie ucieka przed walką w słusznej sprawie… Wojownik światła walczy w słusznej sprawie mimo tego, że wiele razy jest na przegranej pozycji, ale walczy, bo wie, że cel jest słuszny… Wojownik światła nie ucieka przed problemami, ale stawia im czoło… Wojownik światła cieszy się z każdej wygranej bitwy, ale nie zapomina, że trzeba ich wygrać wiele, by wygrać wojnę…” Wiem, że Ty taki jesteś… Dlatego życzę Ci, żebyś zawsze taki był… Kocham Cię nieskończenie… ;*

W poniedziałek od godziny 12 zacznie się nasza chwila prawdy… Wyniki matur pisemnych… Już zaczynam panikować, chociaż dopiero od kilkunastu minut sobota… Jeszcze całe dwa dni… Na każdą myśl o poniedziałku robi mi się słabo… To jest straszne… Boję się o swój polski i matmę mojego A.… Módlcie się i trzymajcie kciuki w poniedziałek…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz