sobota, 26 kwietnia 2008

... czy jeszcze będziesz ...

Wczoraj był dzień, który na pewno na długo zapamiętam z racji zakończenia szkoły… W piątek zakończyła się moja przygoda z I Liceum Ogólnokształcącym im. Adama Mickiewicza w **** i przygoda z klasą ‘a’ o profilu mat – fiz… Otrzymałam świadectwo z wyróżnieniem i stałam się absolwentką wyżej wspomnianej szkoły… Jeszcze tylko kilka egzaminów i ta szkoła już nie będzie moja… Ani też nie będzie klasy 3a, rocznik 2005 – 2008… Aż żal serce ściska, że już nigdy nie będziemy się stresować polskim, czytać na ostatnią chwilę lektur, spisywać odpowiedzi z testu czytania ze zrozumieniem... Nie będziemy już słuchać pana od matematyki, dla którego wszystkie zadania były banalne, większość przykładów robiło się mechanicznie i analogicznie do poprzednich, a część przekształceń to po prostu kosmetyka… Już nie będziemy patrzeć jak nasza wychowawczyni z wdziękiem odgarnia włosy za ucho i układa palce w piramidkę… Nie będziemy ściągać na sprawdzianach z biologii, nie będziemy wspólnie pisać sprawdzianów z angielskiego, nie będziemy się schizować żadną historią, nie będziemy przesiadywać w kawiarence… Już nic nie będziemy robić wspólnie… To koniec… I muszę sobie z tym jakoś poradzić… Ale wczoraj na akademii wcale nie było mi żal… Nie wiem, dlaczego, ale nie odczuwałam jakiegoś strasznego smutku… Tylko przy piosence „Ale to już było…” jakoś mnie tak ścisnęło… Na moment… I zaraz mi przeszło… No cóż… Koniec to koniec… Ale przecież… Nie ma końców… Są tylko nowe początki…

Bycie z chłopakiem, który oprócz mnie kocha jeszcze motory, wcale nie jest takie kolorowe, jak mogłoby się wydawać… Ktoś pomyśli: „Dziewczyno, o czym Ty w ogóle mówisz? Przecież to wspaniałe! Twój facet ma pasję, a Ty możesz w każdej chwili jeździć super motorami!” Tak, to fakt… Podziwiam mojego A. za to, że z taką pasją i fascynacją podchodzi do tych motorów… Jestem z Niego dumna, że wie o nich wszystko, że wszystko potrafi naprawić i że prawie z niczego potrafi zrobić coś, co jeździ… Teraz już lubię też wsiąść z Nim na Jego Hondę i pojechać gdzieś… Ale… No właśnie… To tylko jedna strona medalu… A druga? Wcale nie jest taka wspaniała ani tym bardziej kolorowa… Bo ten strach o Niego potrafi przyćmić wszystko… Bo jak podejść do tego, że nie odzywa się cały dzień, nie odpisuje na smsy, a ja siedzę i zastanawiam się, czy nic Mu nie jest, czy jeszcze żyje, czy miał wypadek, czy po prostu zasiedział się w garażu? Do takich spraw nie da się podejść normalnie… Nie sposób uniknąć emocji… A szczególnie, jeśli w grę wchodzi życie i zdrowie Kogoś, kogo się kocha…Czasami jak wsiada na ten swój motor „zadaję sobie pytanie, czy jeszcze będziesz…Czy będzie mi jeszcze dane z Tobą porozmawiać, czy jeszcze usłyszę tych kilka ciepłych słów? Czy raczej dane mi będzie szukać Cię tam... Gdzie anioły na harfach grają (...)” Dramatyczne, wiem… Ale takich myśli też już doświadczyłam… I wiem, że jeszcze nie raz doświadczę… Bo On nie zrezygnuje ze swojej pasji, a ja nie mam prawa Go o to prosić… I nie będę…

______________________

Tęsknię tak za Tobą, chyba już wiesz…
Jest coś, co pewnie wiedzieć chcesz…

Przez ten cały czas świt był wtedy bliski, gdy
Czułam Cię tak, pod skóra jak…

Byś był…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz