sobota, 1 marca 2008

... z uśmiechem na ustach i ciepłem w sercu ...

Wieczór ostatniego piątku ferii był wieczorem pełnym wrażeń… Rozmów, wymiany poglądów, śmiechu, przekomarzań… Ktoś wpadł na pomysł, żeby zorganizować spotkanie z ludźmi z klasy z gimnazjum… Czyli 3 ‘c’ reaktywacja… :) Było naprawdę świetnie… Rozmawialiśmy o tym, co było w gimnazjum, ale też o tym, co każdy przeżywa w swojej szkole teraz… Najwięcej rozmawiałam z P., J., R. i M.… Ten ostatni bardzo pozytywnie mnie zaskoczył… Kiedy wychodziłam już do domu powiedział: „Naprawdę świetnie wyglądasz…” Zrobił mi się miło, bo usłyszałam komplement od chłopaka, który w gimnazjum nie był skory do prawienia komplementów dziewczynom… Zaskoczył mnie też R.… Po trzech latach od zakończenia gimnazjum widzieliśmy się pierwszy raz dłużej niż kwadrans (nie liczę imprezy, na której był DJ’em, bo wtedy prawie nie rozmawialiśmy, a widzieliśmy się jakieś 10 godzin…) i tyle też rozmawialiśmy… A mimo to on do tej pory pamięta, że to tylko i wyłącznie dzięki mnie na świadectwie ukończenia gimnazjum nie miał dopuszczającej z techniki… Nigdy nie żądałam od niego, żeby był mi za to wdzięczny, bo wtedy robiłam to z konkretnego powodu, nie dla własnej korzyści, a dla jego dobra… I dlatego właśnie było mi miło, że pamięta po tylu latach, że to mnie zawdzięcza lepsze oceny… Bo to nie tylko technika wchodziła wtedy w grę, jeszcze polski, biologia… Bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać w takich gronie, pośmiać się, pożartować… Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję zorganizować podobne spotkanie…

Natomiast ostatni piątek, czyli wczoraj, był dniem wręcz koszmarnym… Nie wiem, dlaczego, ale był okropny… I bardzo mokry… Bynajmniej nie ze względu na padający za oknem deszcz, bo pogoda była dość ładna… Wszystko za sprawą moich łez płynących bez powodu i w najmniej oczekiwanym momencie… Jak byłam w szkole to wszystko było prawie ok.… Piszę prawie, bo nie było A., więc jakoś tak mój humor stracił na wartości… Ale jak tylko wyszłam ze szkoły łzy same mi popłynęły… W pociągu płynęły już wręcz strumieniami… W domu czułam je nawet przez sen… Ale najbardziej ryczałam w kościele… Ktoś może pomyśleć: „Idiotka!” Pozwalam… Bo sama o sobie w niektórych momentach wczorajszego dnia tak właśnie myślałam… To było idiotyczne… Płakałam prawie cały dzień, z małymi przerwami, bez powodu… I wszystko sprawiało, że płynęły mi łzy… Nawet sms od mojego A., że nie wie, czy przyjedzie w piątek czy w sobotę… To było straszne… Potrzebowałam Go wczoraj, chciałam się do Niego przytulić… Chciałam tylko, żeby był obok… Ale jak na złość nie mógł przyjechać… W momencie, kiedy Go najbardziej potrzebowałam nie mógł być przy mnie… A poza tym cały dzień nie mogłam z Nim porozmawiać, bo albo mnie nie było na gg, albo Jego… Czekałam prawie do 0.30, ale nie pojawił sie… Więc z kolejnym niepokojem poszłam spać… Oczywiście nie mogłam zasnąć, bo coś mi mówiło, że jak zasnę to nie usłyszę smsa od Niego… Jak jakaś nienormalna, wiem… Ale nic nie poradzę, że cały dzień chodziłam jakaś niespokojna, wszystko mnie drażniło i o wszystko się bałam… Ale o 1.48 zadzwonił telefon… Na wyświetlaczu pojawiło się: „Odebrano 1 wiadomość tekstową”… Ledwie widząca na oczy ze zmęczenia, przeczytałam: „Kocham Cię… Dobranoc…” To Jego „Kocham Cię” w środku nocy kompletnie mnie uspokoiło i zasnęłam z uśmiechem na ustach i ciepłem w sercu… Mimo tak dobrego zakończenia bardzo długiego dnia, chciałabym, żeby dni, w których sama nie wiem, dlaczego płaczę, było jak najmniej…

Za mną już pierwszy poferyjny tydzień w szkole… Jego bilans? + dopuszczający z matmy… Zdolniacha ze mnie, nie? Dwa z matmy na mat – fizie to trzeba umieć… :) A Polak potrafi… Powiem więcej – uczeń potrafi… Albo może tak: uczeń tym bardziej potrafi… ;) Ale nic nie poradzę… Nigdy nie umiałam brył i nigdy już nie będę umiała… Mam nadzieję, że po maturze już nie będą mi potrzebne… A od przyszłego wtorku znowu zaczynamy próbne matury… Kurczę, oni chcą mnie chyba psychicznie wykończyć, definitywnie… Kolejna porcja mega stresu… Moja psychika i układ nerwowy mogą tego nie wytrzymać… I kolejne starania, żeby wyszło jak najlepiej… Ciekawe jak wypadniemy tym razem? Zobaczymy… A ja już się boję… Cholernie… ;( Oprócz tego, że samej matury to swojego własnego nastroju… W stresie potrafię być naprawdę okropna, a nie chciałabym, żeby się to odbiło na A.… Za bardzo mi na Nim zależy, dlatego nie chcę, żeby Mu było przykro przeze mnie… Trzymajcie kciuki, proszę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz