sobota, 29 marca 2008

... beznadziejna dzisiaj ta notka ...

Nie wiem, co mam dzisiaj napisać… Tym razem przez cały tydzień nic się nie działo… Normalna, szkolna nuda… Nic nadzwyczajnego… Święta minęły mi bardzo dobrze… Tylko zdecydowanie za szybko… Choć nadal pozostaje we mnie radość ze zmartwychwstania, to już nie czuję, że były święta… Wróciłam do szarej rzeczywistości bardzo szybko… Wręcz z kosmiczną prędkością… Z kosmiczną prędkością mknie też czas… Byle do przodu! Szkoda tylko, że wcale mi się to nie podoba… Jeszcze trzydzieści kilka dni i pierwsza pisemna matura… Już się boję… A mój wos nadal leży odłogiem, tak jak leżał do tej pory… Ale obiecuję sobie, że od pierwszego kwietnia się za niego biorę… I to ostro… Do końca marca zostały mi dwa dni… A tym samym dwa dni na dokończenie prezentacji maturalnej… Bo tak sobie obiecałam i chcę tego słowa dotrzymać… Jeju, jaka beznadziejna dzisiaj ta notka… Wiem, wybaczcie… Ale to wszystko przez to, że jest mi tak cholernie smutno… Tak bardzo czekałam na ten weekend, na tą sobotę… Bo sobota to jedyny dzień w tygodniu, kiedy mam mojego A. tylko dla siebie… A dzisiaj co? Nic… Jestem sama… Przyjechał tylko na chwilę, powiedzieć mi, że nie może dzisiaj do mnie przyjechać tak jak zwykle, bo ma dużo roboty… Skręca skuter, bo jutro jedzie na giełdę… Ja to wszystko rozumiem… Szkoda tylko, że jest mi tak strasznie smutno… Popłakuję sobie trochę, ale nie chce mi być lepiej… Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do tego, że soboty spędzamy razem… Chyba za bardzo za Nim tęsknie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz