czwartek, 4 sierpnia 2016

127. Grunt to okładka.

Mam mały problem z blogiem. Zupełnie nie wiem, dlaczego nie wyświetla mi się zakładka "Grunt to okładka 2016.". Wszystko mam ustawione, jak dotychczas, a od kilkunastu dni wcale jej nie widać. Dlatego też postanowiłam umieścić wszystkie dotychczas przeczytane książki w tym poście (wkrótce edytuję go i dodam recenzję tych, które pasowały do hasła w lipcu). Natomiast od teraz moje opinie będą się pojawiać jako osobne notki, a nie w jednej, zbiorowej, zakładce. Mam nadzieję, że ktoś z Was będzie chciał to przeczytać, a jak nie, to będzie tylko dla mnie ;)

Cześć! :) I do przeczytania już wkrótce!


MOTYW STYCZNIA I LUTEGO 2016

DO TRZECH RAZY SZTUKA
(co najmniej trzy tytuły pasujące do motywów z poprzednich miesięcy - pełna lista haseł dostępna TUTAJ)

I. Kwiaty

 "Tulipanowy wirus" to kryminał, w którym narracja prowadzona jest dwutorowo. Łączy historię morderstwa Franka Schoellera, którego zamordowano we współczesnym Londynie i historię Woutera Winckela, XVII-wiecznego handlarza tulipanami, który również został zamordowany.

Wszystko kręci się wokół tulipomanii i chęci posiadania najdroższej i najbardziej pożądanej cebulki tulipana, Semper Augustus. Historia zatacza koło. Po morderstwie Winckela w XVII wieku, ktoś morduje Franka, który w chwili śmierci trzyma w rękach księgę o tulipanach z siedemnastego stulecia. Alex, siostrzeniec Franka, znajduje wuja w agonii, a później z pomocą przyjaciela z Amsterdamu próbuje rozwiązać zagadkę jego śmierci.

Akcja "Tulipanowego wirusa" toczy się szybko i o ile nie przepadam za takimi skokami w akcji, jeszcze między stuleciami, tak w tej powieści raczej mi to nie przeszkadzało. Szybko chciałam dowiedzieć się, kto zabił Franka i czy Semper Augustus wciąż istnieje, czy był tylko legendą. Moja ciekawość w końcu została zaspokojona, a kryminał z dobrą historią szybko się skończył. Może nie jest to arcydzieło, ale.. nie ma co żałować, trafią się inne perełki.



  "Nie zapomnisz mnie" to moje drugie spotkanie z panem Margolinem, prawie tak samo dobre jak przy lekturze "Śpiącej królewny".

W Portland zaczynają ginąć kobiety, a policja nie dysponuje żadnymi konkretnymi dowodami. Nie ma śladów biologicznych, nie ma odcisków palców, są jedynie czarne róże i liściki o treści "Nie zapomnisz mnie".

U miejscowego prokuratora zjawia się policjantka, która kilka lat temu prowadziła identyczne śledztwo. Aktualna sprawa nabiera więc tempa. Ale zanim Nancy Gordon zdąży dokładnie wyjaśnić, co działo się 10 lat temu na Wschodnim Wybrzeżu i do jakich wniosków doszła obecnie, sama znika. 

Dobrze zbudowana fabuła, zaskakująca czytelnika niejednokrotnie, lekki styl. Przekonała mnie do tego, aby sięgnąć po kolejne pozycje Margolina.



 Sięgając po "Zorkownię" nie przypuszczałam, że wzbudzi we mnie aż tyle emocji. Od czasów "Chustki" (patrz tutaj - http://lubimyczytac.pl/ksiazka/173960/chustka/opinia/13003288#opinia13003288), to chyba pierwsza książka, przy której prawdziwie płakałam. Nie uroniłam kilku łez, ale zwyczajnie płakałam, na niektórych fragmentach wyłam wręcz. 

To trudna opowieść. O okropieństwach życia, o bezwzględności choroby, o samotności, o cierpieniu, o umieraniu. O stracie, jakiej nikt nie chce przeżywać. O stracie, której nie zrozumie ten, kto jej nie przeżył. 

Podziwiam autorkę "Zorkowni", naprawdę ją podziwiam. Za siłę, za wolę walki, za umiejętność powstania z głębokiego dna. Za dobór słów w sytuacjach, w których niejeden traci język i głowę. Za ciepło i miłość, jaką potrafiła obdarzyć podopiecznych hospicjum. 

Pani Agnieszko, dziękuję za całą "Zorkownię", za Pani ciepło i wewnętrzne światło. A szczególnie za te kilka zdań, które zapisuję. Nie tylko w notesie, ale przede wszystkim - głęboko w głowie!



"W zamian mogę dać jej tylko opowieść o mojej córeczce, która zmarła dziesiątego dnia życia.

Trzymając ją ostatni raz za łapkę, powiedziałam: Jeśli nie masz siły tu zostać, możesz odejść. Obiecuję, że dam sobie radę, że nie utonę.

Tylko miłość daje tę siłę, tę pewność."



"Czuję ulgę na przemian z ogromnym wstydem. Ulgę – bo Sławek nie cierpi. Wciąż widzę odleżynę, z której wyzierały kości, i grymasy bólu (mimo końskich dawek morfiny) przy zmianie pozycji, opatrunku. Wstyd – bo zabrakło rodziny.

Za niepłacenie alimentów jest więzienie.

Jaka jest kara za nieobecność, zaniechanie, porzucenie?

Życie z tym, umieranie z tym?"



"11 stycznia 2012 Dziesięć

Dziesięć, dziesięć lat temu, za murami, za parawanami, za wykafelkowanymi salami, urodziła się dziewczynka. Siostra Calineczki – Kilograneczka.

Była tak maleńka, a świat tak wielki, że musiała zamieszkać pod przejrzystym kloszem, bo – niczym pewna róża – stanowczo nie lubiła przeciągów.

Paradoks Kilograneczki polega na tym:

od dziesięciu lat, usilnie, ma tylko dziesięć dni.

I – zamiast pod kloszem – pomieszkuje w kilku sercach naraz."



II. Wielokrotność



 Do przygód Harrego Pottera wróciłam po ładnych kilkunastu latach. W pamięci wciąż miałam tą ekscytację, te emocje, które towarzyszyły mi przy lekturze zmagań młodego czarodzieja z przeciwnościami losu.

Tym razem, dzięki uprzejmości Mamy, postawiłam na ilustrowane wydanie Kamienia Filozoficznego i ... przepadłam! Na nowo zakochałam się Harrym, Hogwarcie i tych wszystkich magicznych rzeczach - Tiarze Przydziału, zaczarowanym sklepieniu Wielkiej Sali, eliksirach i zaklęciach.

Dodatkowo - wydanie ilustrowane jest takie piękne, że aż nie chciało się od niego odrywać. Na każdej (naprawdę każdej!) stronie pojawiają się ilustracje Jima Kaya, które tak doskonale obrazują życie w Hogwarcie i poza nim, że lepiej nie można było tego zrobić. I nie jest to kilka maleńkich obrazków, żeby tylko wydanie nazywało się ilustrowanym - tutaj pojawiają się obrazy zajmujące całą stronę albo nawet rozkładówkę, rysunki w tle, ozdobniki. 

Każda cena, jaką miałabym zapłacić za ten przepiękny album, jest tego warta. Naprawdę! Czekam z niecierpliwością na kolejne tomy. Albo chociaż na informacje o ich premierach..



 Po przeczytaniu większości pozytywnych opinii na temat tej książki i po przeczytaniu jej samej, zastanawiam się mocno, co dobrego czytelnicy w niej znaleźli? Wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, ale jak dla mnie "Mój agent Masa", to kiepskie czytało, które nudziło mnie okropnie! Dawno już tak długo nie męczyłam żadnej książki.

Wydawać by się mogło, że forma wywiadu będzie sprzyjać szybkiemu i przyjemnemu czytaniu. Niestety.. Miałam wrażenie, że cała ta historia pisana jest na siłę, byle tylko była jakaś riposta na opowieści pana Masy. Nie roztrząsam, który z panów miał rację - Sokołowski czy Wróbel - ani czyja prawda była bardziej prawdziwa. Pewnie i tak leży po środku..

Oceniam książkę jak książkę, a nie prawdziwość historii - i ocena jest jedna: słaba.



 "Ściśle tajne" to druga część cyklu z Ryderem Creed'em, który tym razem na terenach niszczonych przez lawiny błotne i osuwiska ma za zadanie odnaleźć tajne wojskowe laboratorium. Ulewne deszcze wcale nie ułatwiają mu pracy, tak samo jak wciąż rosnąca liczba osób zaginionych i martwych. Creed i jego pies Bolo mimo przeciwności w końcu odnajdują ciało pierwszego naukowca. Nic nie wskazuje jednak na to, aby mężczyzna zginął przez żywioł, w szczególności kula tkwiąca w jego ciele. Wszystko jest oczywiści ściśle tajne i nic nie może wyjść na jaw, żadne wojskowe tajemnice. Na miejscu zjawia się także Maggie O'Dell, agentka FBI, która już nie raz pracowała z Ryderem i jego psami. Jednak tym  razem ich współpraca będzie wyglądała zupełnie inaczej..

"Ściśle tajne" to szesnasta przeczytana przeze mnie powieść Alex Kavy. I pierwsza, która mnie rozczarowała.. Przez całą książkę właściwie nic się nie działo, ożywiło się trochę,  gdy na horyzoncie pojawiła się Maggie. Ale kiedy na dobre się rozkręciło, okazało się, że za kilka kartek..koniec historii. Słabo, bardzo słabo tym razem. Być może dlatego, że to nie O'Dell jest postacią pierwszoplanową, a to właśnie dzięki niej polubiłam Kavę.

III. Zima

 Pewnego ranka na krzyżu Giewontu turyści odnajdują nagiego mężczyznę, który w ustach miał monetę. Na miejsce zbrodni przybywa komisarz Wiktor Forst, niecieszący się dobrą sławą, nieustępliwy funkcjonariusz policji. Komisarz nie zawsze do końca przemyśli to, co mówi, więc ściąga na siebie gromy przełożonych. Tym razem kara jest dotkliwa – odsunięcie od śledztwa. A że Forst jest dociekliwy, to na własną rękę próbuje znaleźć mordercę. Pomaga mu dziennikarka, Olga Szrebska, wraz z którą podejmuje walkę z systemem i przeżywa więcej, niż na początku chciał.
„Ekspozycja” to powieść, w której dzieje się bardzo dużo, akcja jest dynamiczna, nie ma nudzących przydługich opisów. Komisarz Forst jest zabawny, jego cięte riposty i miłość do Big Redów skradły moje serce, a Wiktor dołączył do grona moich ulubionych bohaterów. Panie Mróz – kawał dobrej roboty.
Jedyne, co mi się zupełnie nie spodobało, to … zakończenie. Ale nie pod względem stylu, a konstrukcji akcji. Nie tak się to miało skończyć! Z tym niedosytem lecę czytać drugą część, bo nie wytrzymam w niepewności i niewiedzy!

 "Przewieszenie" to druga część zmagań komisarza Wiktora Forsta z górską zagadką. Tym razem w Tatrach dochodzi do serii nieszczęśliwych (ale czy aby na pewno?) wypadków z udziałem turystów. Jednak Forst nie daje się zwieść i bardzo szybko odkrywa, że to nie wypadki, a zabójstwa. Jeszcze szybciej łączy wszystko ze sprawą, nad którą pracował z dziennikarką Olgą Szrebską. Sprawa komplikuje się, Wiktor musi się zmierzyć z upiorami z przeszłości i ludźmi, którzy za wszelką cenę chcą go pogrążyć.
W "Przewieszeniu" znów dużo i szybko się dzieje, co sprawia, że czytanie jest przyjemnością. Znów Forst jest nieustraszony, przebiegły, czasem wręcz bezczelny. Nie boi się nikogo i niczego, zrobi wszystko, żeby rozwikłać zagadkę morderstw na górskich szczytach. I znów zakończenie, które wyrywa z butów i każe jak najprędzej pędzić do księgarni po kolejną część. Niestety, na tę musimy zaczekać jeszcze kilka miesięcy. To będzie najdłuższe oczekiwanie, prawie jak na Mikołaja albo pierwszy ... Mróz ;)

 Laponia, mnóstwo śniegu, paraliżujący mróz, nieustająca ciemność i zabójca, który może się czaić za każdą zaspą. Inspektor Vaara w tych niesprzyjających warunkach musi rozwikłać zagadkę morderstwa pięknej aktorki, somalijskiej imigrantki. Jej okaleczone zwłoki znaleziono porzucone na śniegu, niecodzienny rasistowski napis wycięty na ciele kobiety jeszcze bardziej komplikuje sprawę. Kari Vaara chce sam rozwiązać sprawę, bez pomocy z zewnątrz, jak w "lepszych czasach", kiedy był gliniarzem w większym mieście. Teraz w rodzinnym miasteczku, wszyscy patrzą mu na ręce, z czego doskonale zdaje sobie sprawę. A do tego wracają koszmary przeszłości, była żona i krzywda, jaką mu wyrządziła..
"Anioły śniegu" Jamesa Thompsona to moja powieść z cyklu z inspektorem Vaarą i pierwsza, jaką miałam okazję przeczytać tego autora. Myślę, że będę kontynuować poznawanie przygód inspektora, choć na swoją kolej będzie musiał trochę poczekać.


MOTYW MARCA 2016

NIEPOKÓJ


  Zachęcona dobrymi odczuciami po lekturze "Szpiega Boga" autorstwa Juana Gomeza-Jurado sięgnęłam po kolejną jego powieść - "Pacjenta".
Doktor Evans, ceniony neurochirurg, niedawno stracił żonę, samotnie wychowuje córeczkę. Nie jest może idealnym ojcem, bo praca, nadgodziny, dyżury i operacje zabierają mu dużo czasu. Jednak to nie przeszkadza mu w kochaniu Julii ponad życie, w końcu to jedyna najbliższa mu osoba, krew z krwi.
Kiedy już wydaje się, że życie Davida Evansa i jego córki wraca do równowagi i normalności po traumatycznych przeżyciach, neurochirurg zostaje postawiony przed okrutnym faktem. Wracając do domu po ciężkim dniu, wita go cisza i pustka. Pokój opiekunki jest pusty, bez żadnych śladów, nie ma także Julii. Zniknęła. Doktor Evans ma 63. godziny. Odliczanie się rozpoczęło, a ultimatum jest przerażające. Albo zabije swojego następnego pacjenta albo jego dziecko zginie. Pewnie nie byłoby w tym nic trudnego, podczas operacji neurochirurgicznej może się wiele zdarzyć, łatwo też upozorować wypadek. Ale jak to zrobić, kiedy na stole operacyjnym, z otwartą czaszką ma leżeć prezydent Stanów Zjednoczonych, a oczy wszystkich służb są zwrócone na lekarza? Wyścig z czasem trwa, życie Julii jest bezcenne, ale życie prezydenta również..
"Pacjent" to przykład dobrego thrillera, który pozostaje w pamięci. Styl autora jest specyficzny, rozdziały, które pozwalają wejść w skórę zamachowca, fabuła opisana tak obrazowo, że sala operacyjna wizualizuje się bez problemów. To wszystko sprawia, że czytasz i chcesz wiedzieć, co będzie dalej. Jak zakończy się wyścig z czasem? Czy 63. godziny zaważą o czyimś życiu? O czyim? Sięgnij po "Pacjenta" i się przekonaj. Ja już wiem!

 Po ponad roku od pierwszego spotkania z twórczością Chrisa Cartera z wielką przyjemnością wróciłam do przygód Roberta Huntera.
Hunter zostaje wezwany na miejsce zbrodni, gdzie w kościele zostaje znalezione okaleczone ciało księdza, z psim łbem zamiast głowy. Wszystko zostało starannie zaaranżowane i wygląda na brutalne morderstwo rytualne. Jednak, kiedy okaleczonych ciał przybywa Hunter wie, że to nie przypadek, a on będzie miał pełne ręce roboty. W Mieście Aniołów pojawia się egzekutor, który po kolei likwiduje swoje ofiary. Sprytny detektyw szybko odkrywa, że każda z ofiar zginęła w sposób, którego się najbardziej bała. Tylko jak zabójca dowiedział się o tych niepokojach?
"Egzekutor" to kawał mocnej literatury, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Momentami wręcz obrzydza, a mimo to nie pozwala odłożyć jej na bok.

 Idąc za ciosem, po lekturze "Egzekutora", sięgnęłam po "Nocnego prześladowcę". Tym razem detektyw Hunter zostaje wezwany na zaplecze nieczynnego sklepu mięsnego, gdzie na stole znajduje zwłoki kobiety z zaszytymi ustami i kroczem. Z czasem zwłok przybywa, a Robert i Carlos, kolega z wydziału zabójstw, mają coraz więcej roboty. Coraz więcej pytań i wątpliwości, odpowiedzi i wyjaśnień, jak na lekarstwo.
Ale.. jak na dobry thriller przystało, napięcie trwa i trzyma. Choć przy lekturze kilku części, jednej po drugiej, trochę zaczyna mnie męczyć niezniszczalność i "superbohaterstwo" pana detektywa. Ale to już chyba taki urok thrillerów - czarny charakter jest bardzo zły, a ten drugi - bardziej w stronę ideału. Wiem, że do twórczości Crisa Cartera jeszcze wrócę, ale dopiero za jakiś czas..

MOTYW KWIETNIA 2016

NIEOCZYWISTOŚĆ

 Wracam do przygód Dextera z ogromną przyjemnością. Totalnie trafia do mnie jego wisielczy humor! :)
W "Dekalogu..." Dexter ma poważny problem. Sierżant Doakes uwziął się na niego i za wszelką cenę próbuje znaleźć jakiś haczyk, na którym mógłby powiesić Dexa. Ale, ale... nie z naszym zdolnym i opanowanym bohaterem takie numery.
Równoległe Dexter bierze udział w dochodzeniu, które ma wykryć sprawcę makabrycznych zbrodni. Ktoś odcina poszczególne części ciała ofiarom i robi z nich "wyjące ziemniaki". 
Książki Jeffa Lindsaya napisane są lekkim,humorystycznym językiem, dzięki czemu czyta się je szybko i przyjemnie. Nie odstręczają nawet opisy zbrodni i makabrycznych dokonań mrocznych bohaterów, bo zazwyczaj są okraszone wisielczym dowcipem Dextera. 
Bardzo rzadko zdarza mi się pod wpływem książki sięgnąć po ekranizację, ale w tym wypadku, chyba jednak się skuszę i zagłębię w serial o Dexterze.
 Pamiętam, jak jeszcze w gimnazjum, czyli jakieś dobre 13 lat temu, moja polonistka (w tym miejscu wielki ukłon dla Pani Ani!) przy okazji jednej z akademii Dnia Papieskiego podsunęła nam kilka opowieści zaczerpniętych właśnie z "Kwiatków Jana Pawła II". Już wtedy zrobiły na mnie ogromne wrażenie, przede wszystkim dlatego, że Ojciec Święty był w nich przedstawiony jako zwyczajny człowiek. Normalny, przyjacielski, zabawny. 
Nie mniejsze wrażenie zrobiły na mnie "Kwiatki.." na obecnym etapie życia. Pochłonęłam je wszystkie w jeden wieczór i znów byłam zachwycona. Opowieść o Karolu Wojtyle widzianym oczami bliskich i znajomych mu osób. Z kart "Kwiatków..." wyłania się wspaniały człowiek, jakich niewielu na świecie. Z sercem na dłoni, dzielący się tym, co miał, a nierzadko miał niewiele. 
I pozostaje tylko żałować, że nie ma Go już z nami, że dobry Wujek Lolek nie wesprze już nikogo słowem, czynem, czy modlitwą..

MOTYW MAJA 2016

I ŚLUBUJĘ CI ...

 Drugie spotkanie z Hubertem Meyer okazało się dobre. Nie rewelacyjne, nie porywające, zwyczajnie dobre. Zabójstwo w kamienicy w Katowicach przyciągnęło moją uwagę, choć nie rzuciło mnie na kolana. Twórczość Katarzyny Bondy potrafi zaskoczyć, ale nie zawsze umiem sobie poradzić z rozbudowanymi opisami, mnogością wątków, postaci i treści. Nie będę streszczać historii, kto będzie chciał streszczenie znajdzie, a może jeszcze lepiej - przeczyta całą powieść. 
Bardzo chętnie sięgnęłam po trylogię z Meyerem, choć jak to zwykle bywa - trafiłam na nią przypadkiem. Z wielką niecierpliwością zabieram się też za trzecią część, żeby wiedzieć, jak historia profilera potoczy się dalej. Potencjał wątku jest ogromny i oby tylko nie został zmarnowany.

 Sięgając po "Adwokata" miałam wciąż w pamięci dobre wrażenia po lekturze "Śpiącej królewny" i "Nie zapomnisz mnie". Historia opisana w tej powieści toczy się w środowisku prawniczym i farmaceutycznym. Młody, dobrze zapowiadający się adwokat ma bronić klienta oskarżonego o produkcję leku, który powodował wady wrodzone u dzieci, których matki przyjmowały ten lek. Daniel nie wierzy w te oskarżenia, ale w końcu trafia na raport, który szokuje swoją zawartością. Młody prawnik chce na własną rękę dowiedzieć się prawdy, ale wtedy wokół niego zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Niebezpieczeństwo grozi nie tylko jemu. 
Historia toczy się szybko, akcja jest ciekawa, czyta się dobrze, choć nie będzie to moja ulubiona pozycja. Myślę, że to nie będzie ostatnie spotkanie z twórczością Margolina, choćby dlatego, żeby przekonać się, czy stać go na więcej.

MOTYW CZERWCA 2016

WAKACJE
 "Ostatnia wola Sonji" o przyjaźni, miłości, podróżach i spełnianiu marzeń. Tak jak pozytywna i dobrze nastrajająca jest okładka, tak również sama historia pozostawia uśmiech i ciepło na sercu.
Sonja, Rebecka, Sussane i Maggan były najlepszymi przyjaciółkami, do czasu aż Sonja niespodziewanie umarła. Pozostałe przyjaciółki są bardzo zdziwione jej odejściem, jednak jeszcze bardziej dziwi je testament, jaki po sobie zostawiła. Każda kobieta prowadziła do tej pory spokojne życie, które według nich było dla nich najlepsze i najlepiej poukładane. Sonja jednak miała inne zdanie, a przede wszystkim inne plany dla każdej z przyjaciółek. 
Asa Hellberg opowiada o trzech kobietach, ich charakterach, marzeniach, planach i obawach. Wplata w swoją opowieść również niezwykłe miejsca w Europie - Londyn, Paryż i Majorkę, a w nich hotel, restaurację i piękny dom. Dziewczyny muszą zmienić swoją rzeczywistość i codzienność. Czy zdecydują się zaryzykować i wypełnić ostatnią wolę Sonji?
Powieść Asy Hellberg jest pełna ciepła, optymizmu i humoru. Powstała również druga część przygód i zmagań przyjaciółek, po którą sięgnę z przyjemnością już wkrótce.

MOTYW LIPCA 2016

CZASOUMILACZE
(różności, które umilają nam czas - książki, kubek z kawą czy herbatą, słodycze, a także sport, podróże bądź obecność drugiej osoby)

 Lubię oglądać Dorotę Wellman. Na ekranie telewizora, w DDTVN, czy w gazetach. Lubię tęż czytać Dorotę Wellman. Do tej pory znaną mi z wywiadów, czy felietonów. Od dzisiaj znana z książki "Ja nie mogę być modelką?!".
Książka pełna humoru, dystansu do siebie i świata, pełna pewności siebie, taka jak jej autorka. Niby prosta w przekazie, ale gdzieś między wierszami jest mnóstwo mądrości i wartych zapamiętania cytatów. 

"Ja nie mogę być modelką?!" to poradnik o modzie, ale.. słowa ""Nie dajmy się zagonić w imię tego, że kobieta musi! Musi ugotować, posprzątać, dobrze wyglądać, w łóżku być kamasutrą, w pracy robotem o dużej wydajności. Nie dajmy sobie wmówić, że codziennie musi być obiad z czterech dań i kompocik. A lustra w łazience nienagannie umyte. Że z dzieckiem na spacer ma iść tylko mama. Że padamy na ryj, a pierogi trzeba ulepić. I jeszcze popracować w nocy." sprawiają, że przestaje być modowym >czytadłem<. Proste słowa, które trafiają do każdego, dają do myślenia i każą się zastanowić, czy naprawdę musimy być takie perfekcyjne każdego dnia? Mamy prawo być zmęczone, w gorszym humorze. Ale wtedy warto sięgnąć po pozycję Wellman i czerpać od niej tę radość życia i pozytywną energię. /czasoumilacz - uśmiechnięty, pozytywny człowiek/

Audiobook Kryminalistka  - autor Joanna Jodełka   - czyta Weronika Nockowska "Kryminalistka" to pierwsza powieść Joanny Jodełki, z którą miałam do czynienia. Oceniłam ją jako przeciętną, bo nie porwała mnie ze sobą. Jakoś nie umiałam wpasować się w klimat, nie umiałam potraktować tej powieści jako kryminału. Dla mnie to była raczej powieść obyczajowa z lekkim wątkiem kryminalnym, jakich wiele na rynku. Plusem było to, że czytało się ją szybko, nie zanudzała, ale też nie rzucała na kolana. Na pewno sięgnę po inne pozycje Jodełki, chociażby po "Grzechotkę", żeby poznać dokładniej pióro autorki. Kto wie, może inne jej "dzieci" bardziej mi się spodobają. /czasoumilacz - samochód, podróż/

 "Sekret Sonji" jest kontynuacją "Ostatniej woli Sonji", którą przeczytałam w lipcowej odsłonie okładek. Rebecka, Maggan i Susanne próbują odkryć sekret, jaki przez całe życie ukrywała ich przyjaciółka. To naprawdę zabawna historia, która czasem wzruszała do łez. Czytałam i nie chciałam, żeby się skończyła! Niby banalna historia, banalne bohaterki, ale nie do końca. Bo miłość jest możliwa w każdym wieku, a sekrety nie zawsze muszą być wstydliwe i straszne. Jeśli będziecie mieli okazję, sięgnijcie po "Sekret Sonji", niech i w Waszą lekturę wprowadzi pozytywne fluidy. /czasoumilacz - spotkanie z przyjaciółmi, Paryż/

2 komentarze:

  1. wejdź w 'Układ', tam w 'Pages' i zobacz czy masz zaznaczone wszystkie zakładki :)
    ja też miałam ten problem kilka dni temu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chetnie poczytam takie notki bo przyznaje szczerze ze bardziej sledze twoje notki niz zakladki :) tym bardziej, ze tu duzo kryminałow bedzie bo duzo ich czytasz wiec chętnie poczytam Twoje opinie w takiej formie :)

    OdpowiedzUsuń