czwartek, 26 stycznia 2012

... daj mi odetchnąć ...

Już prawie dwa tygodnie minęły od czasu, kiedy tu ostatnio pisałam. Kompletnie nie wiem, gdzie ten czas tak pędzi? Gubię się pomału w tych wszystkich datach, terminach..

Tamten tydzień upłynął mi pod znakiem mieszkania u Niego. Jego Rodzice z najmłodszą Siostrą wyjechali na tydzień na ferie, więc ja "wprowadziłam" się do Niego na ten czas. On jak zwykle chodził do pracy, a ja siedziałam w domu. Jako przykładna narzeczona wieczory spędzałam z Nim, na wspólnym oglądaniu telewizji, leniuchowaniu, czułościach. Jako przykładna pani domu robiłam Mu śniadania, gotowałam obiady, między innymi Jego ulubione spaghetti, prałam i sprzątałam. Jako przykładna studentka uczyłam się na kolokwium z metodologii badań społecznych. Poświęciłam na to naprawdę sporo czasu, bo uczyłam się codziennie co najmniej godzinę. Wiedziałam, że to będzie trudne zaliczenie, a zarazem bardzo ważne. Jednak koniec końców kolokwium się nie odbyło, co z jednej strony mnie ucieszyło, a z drugiej strony wkurzyło, bo niepotrzebnie tyle nad tym siedziałam. 

Natomiast ten tydzień nie mija mi już tak pozytywnie. Do wczoraj był przede wszystkim wypełniony strachem o życie i zdrowie mojego Dziadka, który jest w szpitalu, a który miał wczoraj operację na otwartym sercu. Na szczęście chyba wszystko poszło dobrze (jutro będę wiedzieć więcej, bo jadę do niego) i trochę się uspokoiłam. Od wczoraj zaczęłam też naukę na egzamin z metodologii. Jak na złość tylko jeden z dwudziestu punktów pokrywa się z tym, czego uczyłam się na kolokwium. Coś kiepsko mi idzie ta nauka, ale połowę zagadnień już ogarnęłam. Resztę zostawiam na jutro, w sobotę będę powtarzać, a w niedzielę napiszę egzamin. 

Wczoraj też byłam z Nim w okolicy Kłodzka i Ząbkowic Śląskich, po jakąś bardzo ważną część do motocykla, który właśnie naprawia, a która pojawiła się na allegro jako jedyna aukcja w Polsce. Lubię tak z Nim jeździć. Mamy wtedy czas na rozmowę, żarty, czułości. Po powrocie noc spędziłam u Niego. Przytulona do Niego spałam spokojniej niż zwykle. Przynajmniej mogłam się trochę oderwać od myślenia o Dziadku i egzaminach. 

Jakoś tak z jednej strony jest mi cudownie, jestem szczęśliwa, że mam Jego. Mimo, że nie zawsze jest na wyciągnięcie ręki, to świadomość, że jest, że jest mój, daje pozytywnego kopa. A z drugiej strony czuję się przytłoczona tymi wszystkimi zmartwieniami i problemami. Operacja Dziadka, egzaminy i zaliczenia, ciągły brak pracy, topniejące szybciej niż śnieg pieniądze.. 

Dorosłości, daj mi odetchnąć!


PS. Dziewczyny, mam problem z komentowaniem na blogspocie. Nie wiecie, co się dzieje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz