sobota, 15 grudnia 2007

... ten pociąg tak szybko odjechał ...

Kolejny tydzień obfitujący w wiele emocji i zdarzeń… Nawet nie wiem, od czego zacząć… Może uda mi się po kolei… Czyli zaczynam od zeszłego weekendu…

W sobotę byłam na potrójnej osiemnastce koleżanki i kolegów z klasy… Ogólnie impreza była strasznie nudna… Denna muza, dziwni ludzie, ja nie miałam nastroju… A do tego wszystkiego była jeszcze Zmora… Całe szczęście, że siedziałam do niej tyłem… Przed północą A. porwał mnie na spacer… Ja w Jego bluzie, On w krótkim rękawku… W środku nocy, w środku grudnia… Powariowaliśmy chyba… Poszliśmy tak po prostu przed siebie, trzymając się za ręce… Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, staliśmy na środku ulicy patrząc w gwiazdy… Pokazywałam Mu Oriona… Było tak beztrosko… W niedzielę zaczęłam odczuwać, że ta beztroska nie wyszła mi na dobre… Zaczęło mnie boleć gardziołko i zimno mi było… Gardło mnie boli do tej pory…

W niedzielę odsypiałam imprezę… Wieczorem byłam u Przyjaciółki… Trochę przeżywałyśmy piątkowy wieczór, o którym lepiej będzie jak nie napiszę… I opowiadałam Jej o imprezie… O wszystkim… O spacerze, rozmowach, tańcach… I o tym jak pewien kolega nabawił się złamanego nosa… To wcale nie było fajne… =/ A późnym wieczorem widziałam się z NIM… Chciałam GO zaprosić na studniówkę, tylko nie bardzo wiedziałam, jak mam MU to powiedzieć… No ale w końcu się przełamałam… ON standardowo zaczął mnie przekonywać, że to nie jest dobry pomysł i takie tam… Ale ostatecznie powiedział, że sprawdzi jak ma egzaminy na studiach i da mi odpowiedź w przyszły weekend… Czyli powinien dzisiaj napisać…

W poniedziałek byłam z dziewczynami w szpitalu u kolegi ze złamanym nosem… Wyglądał naprawdę strasznie… Jak nie on… Gdyby nie jego koszulka i łańcuszek na szyi to chyba bym go nie poznała… =/ A wieczorem zostałam pozytywnie zaskoczona… O 21.45 A. zapytał na gg czy nie mam ochoty na spacer… Ja wielkie zdziwienie, bo trochę późna pora była… A ten Wariat przyjechał przed 23 i wyciągnął mnie z domu… Heh… On naprawdę zwariował… A ja razem z Nim…

We wtorek obiecałam A. że pójdę z Nim do naszego Pobitego do szpitala… Jak Mu obiecałam tak zrobiłam… Kolega już nie wyglądał tak źle, ale nadal miał opuchniętą twarz… Widać było, że jest w lepszym nastroju i żarty się go trzymały… Zastrzelił mnie po prostu pytaniem, gdzie zniknęliśmy na imprezie, bo przecież nas ponad 20 minut nie było… Rozbawił mnie normalnie, bo wyszło na to, że nam liczył czas… :P Pogadaliśmy trochę i poszliśmy na mój autobus… Ale jakoś niestety nie dotarliśmy na ten PKS… :P Siedzieliśmy prawie godzinę na poczekalni PKP… Było tak miło i normalnie… Nie chciało mi się wsiadać do pociągu… Chciałam z Nim po prostu zostać… Od razu po moim przyjeździe do domu rozmawialiśmy na gg… Zaskoczyło mnie to, co napisał… „Ten pociąg tak szybko odjechał………… że nie zdążyłem Cię pocałować…” Stwierdziłam, że miał dużo czasu, ale On mi odparł, że po tym jak się ostatnio przejechał (i tu nie chodzi o mnie), nie potrafi się przełamać i potrzebuje czasu… Ale powiedział też, że to spacerowanie za rękę to nie tylko dlatego, że było zimno… (a wcześniej mówił, że mam Mu dać rękę, bo zimno…;) Czuję, że coś się zmienia…

W środę wyszła trochę głupia sytuacja odnośnie tej studniówki… Bo A. zapytał z kim idę… Napisałam, że jeszcze nie dostałam ostatecznej odpowiedzi i czemu pyta… A On mi na to: „A może poszedłbym z Tobą?” Szkoda, że się nie odezwał trzy dni wcześniej… Wtedy nie byłoby problemu… A tak… Nie mogłam Mu odpowiedzieć, bo sama nie wiedziałam, na czym stoję… A teraz już sama nie wiem, czy chcę, żeby ON napisał, że może czy że nie może… Takie to wszystko skomplikowane…

Czwartek i piątek były takie normalne… To znaczy bez żadnych większych emocji… Za to w piątek… Wieczorem poszłam do kościoła… A po kościele A. zabrał mnie na kręgle… Ech… Fajny to był wieczorek… Miałam wrażenie jakbyśmy byli razem… A nie przypominam sobie, żeby coś takiego miało miejsce… ;) Zaskakuje mnie… Naprawdę… Całkowicie pozytywnie… Szkoda tylko, że oboje spóźniliśmy się do domów… Ja miałam być przed północą, On o północy… Moja Mama i Jego rodzice nie byli zbytnio zadowoleni… Mam nadzieję, że im wszystkim szybko przejdzie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz