Został nam miesiąc. Za miesiąc o tej porze będziemy już Mężem i Żoną :) Z jednej strony wprost nie mogę się doczekać, a z drugiej strony jakoś mnie to wszystko przeraża. Nie sam ślub, nie sam fakt, że będę żoną, bo przecież już jesteśmy jak stare, dobre małżeństwo. Przerażają mnie wszystkie przygotowania, które na dobrą sprawę powinny być już dawno zakończone, a które tak naprawdę mam wrażenie, że jeszcze porządnie się nie zaczęły.. Czasami mam wrażenie, że wolałabym, żeby już było po...
______________________________________________________________
Kiedyś, dawno temu, obiecałam sobie, że nie będę tu i nigdzie już o NIM pisać. Ale ostatnio na fb wyświetlił mi się JEGO profil.. Przeczytałam imię i nazwisko i autentycznie zrobiło mi się niedobrze. Dobrze, że nie było zdjęcia, bo wtedy chyba naprawdę puściłabym pawia.. Obiecałam sobie, że nigdy więcej pisania i wspominania o NIM. Myślałam, że mi przeszło.. Ale chyba za dużo zła w moim życiu przez NIEGO, za dużo wylanych łez. Myślałam, że mi przeszło, bo przecież to już prawie 6 lat.. Ale widocznie rany są zbyt głębokie, by mogły się tak szybko zagoić..
Czas nie leczy rany, a ból nie przemija. My się po prostu do tego przyzwyczajamy. Co do ślubu - mam nadzieję, że to będzie Wasz najpiękniejszy dzień w życiu :* / dodaję do czytanych
OdpowiedzUsuńmoże masz rację? może przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego, co było z NIM związane na tyle, że zepchnęłam to gdzieś głęboko do wewnątrz i przestałam o tym myśleć..
Usuńślub się organizuje, mam nadzieję, że wszystko się uda.
dzięki za odwiedziny, zapraszam częściej :)
Dacie radę, wszystko będzie tak jak powinno, to normalne, że troszczysz się i martwisz o to wszystko - to w końcu najważniejszy dzień w Waszym życiu :) Ale Wam zazdroszczę! Ja czasami z moim A. też czuję się jak stare dobre małżeństwo, mimo, że mamy krótszy staż od Was... Ale jednak ślub to sakrament, to przysięga przed ludźmi i Bogiem - to najważniejsze :-)
OdpowiedzUsuńNie znam Jego historii, nie wiem kim on jest, ale domyślam się, że nie chcesz o tym mówić...?
:*
i Wy się doczekacie tego magicznego momentu :) w każdym razie będę Wam BARDZO kibicować :*
Usuńto nie jest Jego historia, to jest historia JEGO.. Wbrew pozorom wielkość liter ma tutaj ogromne znaczenie. bo On to mój A., jedyny i najważniejszy, co zresztą widać na każdym kroku.. a ON? kiedyś był ważny, prawie najważniejszy, ale potraktował mnie okropnie.. to już na szczęście przeszłość, która nigdy nie wróci. tłumaczę to sobie tym, że nie zasłużył na mnie ;) jakbyś chciała poczytać nieco więcej, to musiałabyś wrócić do onetowskiego bloga, od początku mojego pisania gdzieś się zawsze przewijał, aż do grudnia 2007 roku, kiedy to A. stał się głównym i najważniejszym bohaterem mojej historii.
ciao Maleństwo ;*
Dziekuję Ci Kochana, wierzę, że każda pozytywna mysl i dobre życzenia dużo dają i się spełnią:*
Usuńoczywiście, że poczytam, kiedyś już robiłam sobie powrót do Twojego bloga Onetowskiego, ale pamiętam właśnie od momentu Ciebie i A :)
myślę, że gdybyś mu wybaczyła mimo wszystko byłoby Ci łatwiej zapomnieć...
;* buziaki!
Jesteś pewna tego małżeństwa?
OdpowiedzUsuńCiężko zapomina się o rzeczach złych, rozumiem Cie.
akurat tego małżeństwa, z A., jestem pewna, jak niczego innego na świecie.
Usuńmam nadzieję jednak, że wkrótce zupełnie zapomnę o wszystkim, co z NIM związane.
A pozniej bedziesz chciala wrocic znow do tego Najwazniejszego Dnia...ja tak zreszta mam...
OdpowiedzUsuńniestety prawda jest to, że niektore rany goja sie bardzo dlugo nawet latami...znam doskonale ten stan....nie jest przyjemny...ale rany mam nadzieje w koncu w 200% sie zagoja...
nie muszą się goić, byle tylko nie dawały już nigdy o sobie znać. w sumie dzięki tym ranom dzisiaj jestem tym, kim jestem, jestem taka silna, taka pewna swojego i swoich uczuć. może dobrze, że to wszystko się zdarzyło i tak właśnie skończyło?
UsuńJest jakis sens w tym co piszesz, bo ja tez dzieki dawnych doswidczeniam jestem silnieja i bardziej pewna uczuc wiec moze tak musialo byc, żebysmy teraz byly pewniejsze? ;*
UsuńDokładnie tak! :) wszystko dzieje się "po coś". Dawne problemy i cierpienia widocznie były potrzebne chociażby po to, żeby wyciągnąć pewne wnioski na przyszłość, móc zauważyć to, na co wcześniej być może nie zwróciłybyśmy uwagi; bez tego nie byłybyśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy.
UsuńCo takiego zostało wam jeszcze do przygotowania? Ile by tego nie było, postaraj się nie stresować tym wszystkim, aby nie psuć sobie radości z oczekiwania na Ten Dzień :)
OdpowiedzUsuńMnie też uraz został... Lata mijają i mimo tego, że wspomnienia już tak nie bolą, to jednak zadra zostaje. Nie wszystko da się wymazać z pamięci. Z czasem po prostu nie wracamy do przeszłości tak często, ona sama przestaje doskwierać tak, jak kiedyś, ale nie znaczy to, że jej nie ma.
Lepiej napisz, jak weekend mija ;)